poniedziałek, 1 września 2014

Is that worth it?

W tym roku na protetyce z ust asystenta padło bardzo ciekawe pytanie: gdyby nie stoma, to co? Czy gdybyś mógł cofnąć czas, gdybyś mógł wybrać raz jeszcze, to czy poszedłbyś tą samą ścieżką?

Jak dziś pamiętam pierwszy rok, ten niesamowity entuzjazm, tą dziecinna wręcz naiwność (chociaż wtedy człowiek czuł się przecież dorosły jak nigdy!). Tyle horyzontów, tyle możliwości, taki wielki świat przede mną!

Lata mijały, człowiek z leksza przygasał, zderzony z szarą rzeczywistością. Nie powiem, że było to czymś dramatycznym, że 180 stopni, że nagle wszystko zbladło. Po prostu człowiek zaczął dostrzegać pewne ograniczenia, zaczął czynić pewne kalkulacje. "Czy aby na pewno jest mi to do szczęścia potrzebne?" Przygnieciony tą rzeczywistością ucieka do wszystkiego, co tylko nie jest związane z tym co widzi nacodzień.

Zaskoczyła mnie różnorodność odpowiedzi kolegów i koleżanek z grupy ćwiczeniowej. Tak jak do tej pory człowiek myślał, że wątpliwości dotyczą tylko jego, tak nagle okazało się, że gro osób je ma. Nigdy nie spodziewałbym się pewnych odpowiedzi ale... Każdy z głębi serca, z głębi duszy wynalazł swoje marzenia,  pragnienia,  zakopane plany.

O dziwo też potrafiłem wyobrazić sobie siebie w zupełnie innej roli aniżeli ta "fartuchowa". Dostrzegam, że wszystko co do tej pory zrobiłem, co osiągnąłem doczołgawszy się do 5 roku mogło przybrać zupełnie inny obrót. Czy mimo to żałuję?... Raczej nie :) Żałowanie swoich decyzji życiowych to bardzo niebezpieczna pułapka. Nie da sie grubą kreską oddzielić tego co było od tego co będzie. Jedna z ważniejszych lekcji jakie odbyłem na przestrzeni lat to ta, by brać odpowiedzialność za to co robię i nie patrzeć za siebie.

Podobnie i wszyscy obecni podczas tamtej dyskusji po czasie wyznań przyznawali, że droga jaką obrali jest prawidłowa, że zrobili dobrze idąc na stomatologię. Niektórzy przyznawali, że pozwoli im ona tylko realizować swoje marzenia, że zapewni im odpowiedni byt finansowy.

Nader często przez te kilka lat studiów łapałem się na tym, że największą frajdę sprawiało mi oderwanie się od "stomatologicznej rzeczywistości". Człowiek jak ryba wody łaknął towarzystwa, które rozprawiało o czymkolwiek innym aniżeli zęby, zajęcia, asystenci i zaliczenia. Jakim wybawieniem były rozmowy o sprawach światopoglądowych, sporcie czy grzybobraniu :P Każdy z nas podświadomie szukał alternatyw, szukał odskoczni. Teraz dostrzegam, patrząc na ludzi z roku, że osoby stawiające wszystko na szalę tych studiów, opierające nie tylko czas zajęć ale i czas wolny na sprawach uczelni, żyjących tylko i wyłącznie nimi... musieli się zawieść. Można uczelnią żyć 2-3 lata, nie więcej. Bardzo miło ogląda mi się zdjęcia, gdzie poszczególni ludzie oddzielają życie osobiste od uczelnianego, gdzie źródłem ich radości są pasje, dawne hobby... :)

Stało się z leksza refleksyjnie (oby nie depresyjnie!). Chciałbym, żeby przekaz tego posta mówił o tym, że niezależnie od tego, jak nasz zawód jest dla nas ważny... Nie może on być dla nas wszystkim. Nie warto kłaść wszystkiego na jego szali, bo nie jest to tego warte. Po latach widzę, że czerpanie radości z zawodu jest możliwe tylko i wyłącznie jeśli po powrocie do mieszkania potrafimy czerpać radość z życia ;)




Dawno-nie-widziany-Wróżek!


4 komentarze:

  1. Wytrzymać 2-3 lata żyjąc tylko uczelnią to i tak długo, ja tak wegetowałam pierwszy rok i już doszłam do wniosku, że to o rok za długo. Cieszę się tylko, że ta refleksja dopadła mnie zaledwie po roku, dodatkowo została teraz wsparta opinią starszego stażem kolegi, więc tym bardziej utwierdziłam się w przekonaniu, że można na studiach medycznych funkcjonować inaczej, a mimo wszystko dawać sobie radę :P
    mickey_mouse

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja cieszę się z obranej drogi, na "poważne życie" przyjdzie jeszcze czas, wiem, że wielu rzeczy by mi kiedyś brakowało :)

      Usuń
  2. Rany! Wróciłeś... Gdy zobaczyłąm pierwszy post z tego roku to osłupiałam! Ten czas tak szybko zleciał. Niedawno czytałam Twoje pierwsze wpisy. Chciałam dostać się na stomatologię. Udało się i jestem na drugim roku a Ty juuuuuz konczysz!
    Powodzenia na ostatnim roku! Duzo nas ominelo przez ostatnie lata... za cicho siedziales!
    K.

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest dokładnie to pytanie które sobie zadaję, tylko, że jestem na 3 roku lekarskiego, ale już przy wyborze studiów miałam ogromne wątpliwości który kierunek wybrać i koniec końców wybrałam lekarski, ale nie wiem czy dobrze. Czy ty miałeś kiedyś takie wątpliwości lek czy stoma? Czy ktoś u was się przenosił z leku na stomę i był potem zadowolony?

    OdpowiedzUsuń