Wróżek wrócił już z wakacji zarówno ciałem, jak i myślami (te drugie zaprzątały go troszkę dłużej) i melduje się w pełnej gotowości do nowego roku akademickiego. Ostatnie 2 tygodnie spędził pod czujnym okiem dętystki pomagając/przeszkadzając jak tylko mógł. Starał się zobaczyć wszystko, dowiedzieć się wszystkiego i we wszystko zaangażować. Od czyszczenia, mycia i sterylizacji - przez mieszanie materiałów wszelakich - po usuwanie kamienia włącznie (w nagrodę za dobre sprawowanie łapał za kilof i szedł dłubać :P).
Przez cały rok Wróżek spotkał się z bardzo mieszanymi opiniami na temat praktyk po drugim roku - jedni zdecydowanie zachęcali do spędzenia pełnych 4 tygodni przy dętyście argumentując to w najprzeróżniejszy sposób. Zaskoczeniem dla Wróżka było jednak to, że przeważająca część głosów opowiadała się za "daniemsobiespokój" z nimi i kradzieżą pieczątki (ew. porwaniem córki/syna wspomnianego dętysty i szantaż) celem otrzymania wpisu z odbycia praktyki stumatologicznej.
Po programie naszych praktyk, który otrzymaliśmy z dziekanatu można było sobie pomyśleć... Cholera, pozostaje faktycznie porwanie tego dziecka... W telegraficznym skrócie brzmiał on mniej więcej tak:
- sprzątanie- mycie- dezynfekcja- sterylizacja- sprzątanie- jeszcze trochę mycia- dokumentacja medyczna- nic-nie-dotykanie- mycie...
Zapętlić 12 razy i voila :P
Na moje szczęście trafiłem w dobre ręce, których właścicielka miała dość cierpliwości i chęci, żeby się mną zająć i poświęcić czas... I nie zaabsorbować mnie całkowicie myciem i sprzątaniem.
Warto pójść na te praktyki, naprawdę warto. Zbliża się nieubłaganie perspektywa usiądnięcia twarzą w twarz z obcym ludziem, który będzie miał problem - a który będę musiał rozwiązać. Owszem, będzie asystent do pomocy, bla bla bla... Owszem, mogę sobie poczytać książki i umieć teorię i bla bla bla... No ale nie ma nic takiego co sprawi, że mi się nie będą trząść ręce... Noooo. Ewentualnie setka.
Albo dwie :P
Praktyki nawet jeżeli nie nauczyły mnie robić świetnego przeglądu j. ustnej i diagnozować bezbłędnie próchnicę - czy obierać odpowiednią drogę leczenia... To nauczyły mnie jak postępować z potencjalnym pacjentem, co robić - a czego się wystrzegać. Nauczyły pewnych zdrowych nawyków, dzięki którym będzie mi prościej na zajęciach.
Apropos - wiedzieliście, że instrumentarium stomatologiczne potrafiłoby zaspokoić najbardziej wybrednych domowych majsterkowiczów? :D
A to tylko same wiertła ^^
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
"Panie doktorze proszę mi znaleźć duży płomyk diamentowy". No i grzebiesz, grzebiesz... I wygrzebać nie możesz.
Na praktykach udało mi się dopracować do perfekcji umiejętność nie-znajdywania czegoś. Kiedykolwiek byłem poproszony o znalezienie czegoś czego jeszcze nie szukałem - zajmowało mi to strasznie długo czasu. Gdy dumny zaś byłem bogatszy o doświadczenie gdzie jest znieczulenie, igła 5' czy kształtki... Byłem proszony o znalezienie czegoś nowego i sytuacja się powtarzała :P
Na szczęście im dalej w las tym mniej grzybów (bo sucho jest, niestety!) więc było z dnia na dzień coraz lepiej! Wybaczcie, że tak skaczę po tematach jak żaba po stawie ale... Są u Was grzyby? :/ Bo u mnie tylko na tapecie komputera.
Jestem jeszcze winien 2 słówka o moim egzaminie poprawkowym! Tydzień intenstywnej-intensywnej nauki, sporo stresów z racji obszerności materiału i tego, że wiedza jest egzekwowana w formie ustnej (i de facto nie wiadomo czego się można spodziewać z racji nieprzewidywalności katedry). Pobudka po 6, obecność o 7:30. Oczekiwanie do 10:30. Szybkie 4:0 dla nas (odpowiadaliśmy dwójkami, zostaliśmy wylosowani na samiuśki koniec razem z dziewczyną), sympatyczna atfosmela (ktoś pamięta tą reklamę? ^^) i... da swidania mikrobiologio.
Żeby dać Wam troszeczkę pojęcie jakim szitem była nauka tego przedmiotu, pozwólcie, że przedstawię Wam przepis na pożywkę Tarozziego-Wrzoska (to pożywka do hodowli laseczek beztlenowych - np. tężca czy jadu kiełbasianego):
Wątroby kilku świnek morskich pokrajać na drobne kostki (1-3g), zalać trzykrotną ilością bulionu zwykłego o pH=7.2 i gotować 2 godziny w parze bieżącej. Płyn przesączyć przez bibułkę, a kawałeczki wątroby opłukać w bieżącej wodzie wodociągowej. Po 2-3 kawałeczki wątroby wrzucić do probówek i zalać przesączem po 10 ml. Dodać płynną parafinę, tak by jej warstwa miała 5 mm. Wyjaławiać w parze bieżącej przez godzinę.
Dziękuję, i życzę smacznego - dobranoc! :)
PS: nie dajcie ze swoich świnek morskich zrobić pożywki :P
Fajnie brzmią te praktyki z tego co mówisz - zwłaszcza, że dentysta u którego praktykujesz, ma pod opieką tylko Ciebie i jesteś w jego gabinecie jedyną możliwą osobą, do której może się o coś zwrócić. To nie to samo, co tuzin studentów na internie robiących błagalne spojrzenie o założenie wenflonu :P
OdpowiedzUsuńJeżeli się dobrze trafi, to naprawdę można wiele :)
UsuńZnam osoby z mojego roku, które na tych praktykach wyrywały zęby! (jedni chętniej, drudzy mniej) - wszystko kwestią dobrego trafu (albo ewentualnie zgromadzenia dobrego wywiadu przed wyborem praktyk.
Wenflon założyć też sztuka xD
u mnie ni ma grzybów :(
OdpowiedzUsuńna słowo bulion przypomina mi się biochemia... czyli rzyg :)
Stalowy, wróciłeś :D teraz ja sie opuściłam, ale brak internetu i początki z anatomią robią swoje i chyba trochę mnie tłumaczą :)
OdpowiedzUsuńGratulacje ! Wiedziałam, że zdasz :)!
Student stomatologii powinien znać pisownię słowa dENtysta...
OdpowiedzUsuńGall Anonim powinien umieć odczytać sarkazm :)
Usuń